piątek, 29 maja 2015

Skrzyneczka na sztućce

Witajcie:)

Z ogromną radością witam nowe obserwatorki:)) Cieszę się, że spodobało Wam się to, co robię i zechciałyście zostać na dłużej:)

Piszę tego posta obłożona dziećmi:) bo u nas, niestety, chorobowo...
Wczorajsza noc to był prawdziwy Dzień Matki. Pamiętacie jak pisałam o macierzyństwie?
Chłopcy się rozchorowali a Antoś tak, że o 3.30 nad ranem wylądowałam z nim na pogotowiu:(
Spytacie, co to za choróbsko? Cóż, zwykła jelitówka (grypa jelitowa jak to się oficjalnie zowie), ale tak silna, że omal nie wylądowaliśmy w szpitalu! Na szczęście jest już lepiej i teraz siedzę oblepiona dziećmi:))
Prawdziwe błogosławieństwo, prawda?
No i po nieprzespanej nocy ciężko było coś zrobić, ale nareszcie się pozbierałam i pokazuję Wam nową skrzyneczkę.
Tym razem zrobiona na użytek własny, a właściwie własnych sztućców.



Jak widzicie, wzięło mnie mocno "na ludowo" a to dlatego, że kocham folkowe klimaty i mamy całą zastawę ze wzorem kaszubskim, a jakże:))Więc jak skrzyneczka mogła być inna?



W środku wykleiłam takim "misiowym" materiałem, żeby było przytulniej, ładniej i praktyczniej:)



Zdjęcia nie wyszły za dobrze, ale rozumiecie, że nie bardzo mam teraz warunki... Spróbuję coś jeszcze zrobić, jak sytuacja domowo-szpitalna się uspokoi, wtedy połączę skrzyneczkę z zastawą:) Póki co zobaczcie jeszcze to:



Generalnie jestem bardzo z tej skrzyneczki zadowolona, chociaż wyklejenie ciutkę krzywo wyszło;) Ale to moje pierwsze wyklejanie materiałem, więc sobie wybaczyłam:))
Na koniec jeszcze bukiecik:


W ostatnim "Sielskim Życiu" (bardzo fajna gazetka, polecam) zobaczyłam urocze bukieciki z czarnym bzem w roli głównej, zachwyciłam się nimi! A ponieważ rośnie on i u mnie, zrobiłam sobie taki oto bukiecik:



Czyż nie jest uroczy? A jak pachnie!! Połączyć jaśminowiec z bzem - marzenie:))




Pozdrawiam Was cieplutko:)) Do następnego!
Gosia





wtorek, 26 maja 2015

Dzień Matki:))

Witajcie:)

Maj mamy strasznie imprezowy... Pierwsze komunia, potem urodziny Jasia (bardzo, ale to bardzo dziękujemy - ja z Jasiem - za wszystkie życzenia:))). Witam przy okazji kolejną obserwatorkę - Anette:) Cieszę się, że zechciałaś do mnie częściej zaglądać:)
A wracając do imprez...

Nie będę dziś oryginalna i poddając się ogólnie obowiązującym tendencjom wybieram na najważniejszy temat - Dzień Matki.

I tu będzie apel:

Kochane Mamy! 
Wszystkie, te z wieloletnim doświadczeniem,  
Mamo-Babcie, 
młode Mamy, co ledwo mogą wychylić nos spoza kotła pieluszkowo-kaszkowego 
i te, które dopiero nosicie swoje maleństwa pod sercem!
Życzę Wam (i sobie), żeby nasze macierzyństwo było dla nas źródłem radości, satysfakcji. Abyśmy umiały wyjść poza zmęczenie i frustrację, by dostrzec cud, który jest nam dany, w którym możemy uczestniczyć -
dawanie życia!

Ktoś kiedyś powiedział, że wychować człowieka, to najtrudniejsze zadanie.
Cóż... nie będę polemizować;)
Czasem mam wrażenie, że ja to dostałam zadanie... z gwiazdką (pamiętacie takie ze szkoły? takie szczególnie trudne...)
I tak jak się mówi o kobietach w ciąży, że są w stanie błogosławionym,
tak to błogosławieństwo rozciąga się na całe nasze matczyne życie.
Tylko uwaga: błogosławieństwo, to oczywiście szczęście, ale okupione cierpieniem i wyrzeczeniem.
No, bo czyż nie było błogosławieństwem, gdy wiłam się z bólu, bo mój Antoś, będąc w brzusiu, postanowił wbijać się mi w nerw kulszowy? Bolało jak fiks, ale dzięki temu jest na świecie:)
A teraz? Ile razy mam ochotę uciec na bezludną wyspę (no, wystarczy bezdzietna), to przecież wszystkie te emocje są spowodowane DZIEĆMI, wspaniałymi, odrębnymi, upartymi:) i przeinteligentnymi osóbkami, których jedno spojrzenie może wynagrodzić wszystko; których jeden uśmiech uświadamia,
że są błogosławieństwem...

Dlatego, może bez euforii, ale bardzo świadomie i szczerze:
cieszę się, że jestem Mamą i dziękuję mojej Mamie, że jestem:))

Na koniec mały hafcik, skromny, ale od serca:


To właśnie karteczka, którą zrobiłam dla mojej Mamy:)))

Pozdrawiam wszystkie Mamy i ich dzieci:)))
Gosia




czwartek, 21 maja 2015

Jasialie

Witajcie:)

Dziękuję, że mnie coraz liczniej odwiedzacie, witam też serdecznie Justynkę Ś - cieszę się, że postanowiłaś zostać z nami na dłużej:))

Dzisiaj będzie okazyjnie:
Wczoraj mój Jasiu skończył 8 lat:))
To 8 lat radości, łez, frustracji, dumy i wszystkiego, co wiąże się z wychowywaniem ukochanego dziecka...
Nasz synek jest wyjątkowy (ja wiem, że każda mama tak powie o swoim dziecku, ale kto go zna, nie zaprzeczy:) Kiedyś zażyczył sobie, że chce mieć własne... azalie!
No i kupiliśmy, posadziliśmy i - nie uwierzycie!
Zakwitają co roku dokładnie w jego urodziny:))






 Nazwaliśmy je "jasialie":) Wprawdzie jeszcze są małe (w zeszłym roku jakieś choróbsko je ścięło, ale teraz - jak widać - wróciły do formy!

Oczywiście, jak to urodziny, musi być torcik:


Tym razem, na prośbę jubilata, zrezygnowałam z masy marcepanowej. Trzeba było widzieć szczerbaty uśmiech Jasia! Bezcenne:)))
Tak więc Kochany Syneczku:
100 LAT! :)))

A Wy, proszę, poczęstujcie się:


Smacznego:)
Gosia


wtorek, 19 maja 2015

Była sobie skrzyneczka...

Witajcie:))

Na początku chciałam Wam serdecznie podziękować za ooooooooooogromną ilość komentarzy pod ostatnim postem! Nie nadążam z odpisywaniem:))))))))))
To bardzo miłe, że dzięki zabawie u Danusi (Danusiu, jesteś wielka!) mogłam poznać tyle ciekawych osób, ich blogi i sama mogę je gościć u siebie:)
Jeszcze większa radość, gdy postanawiają zostać na dłużej:) I tu witam serdecznie nowe obserwatorki:))))
Bardzo się cieszę, że zechciałyście zawitać do mnie:)

Wracając do tematu posta. Była sobie skrzyneczka. A raczej skrzyneczka sąsiadki.
E. wręczyła mi piękną, nową, surową skrzyneczkę z prośbą, żebym coś z tym zrobiła.
Oj, zrobiłam i to chyba za wiele! Tak kombinowałam, spękania, tapowanie, chlapanie, etc., 
że z nowej skrzyneczki wyszła stara, odrapana;)
Taka ze mnie niedobra sąsiadka! Dać mi coś w łapki i co? No, spójrzcie tylko.
Przed "działaniami artystycznymi" było tak:


Oczywiście, zdjęcie zrobiłam w trakcie malowania, bo tak szybko chciałam coś zmienić...

A wyszło mniej więcej tak:


Konieczne były motywy anielskie, bo sama E. jest chodzącym aniołem! Nie wierzycie?
Oto dowód: skrzyneczka jest ewidentnie przedobrzona, chciałam dół przemalować, zostawić tylko górę,
to ona - nie! Ma być tak, jak jest i koniec! Dodam, że w ogóle nie wybierała wzoru, zdała się całkowicie na mnie. Ja bym tak nie ryzykowała! Jedynie starałam się dopasować kolorystycznie do komody, na której skrzyneczka ma stanąć, stąd zdjęcia na podobnym kolorystycznie stole na tarasie (serwetka - dzieło mojej babci:)

A tak prezentuje się z każdej strony:






Zdjęcia robiłam na szybko, więc wybaczcie jakość... A co Wy sądzicie o tej skrzyneczce?
Ciekawa jestem Waszych opinii. Pozdrawiam cieplutko, biegnę do ogrodu:)
Gosia


czwartek, 14 maja 2015

Kremowa konewka

Witajcie:) 

Postanowiłam przyłączyć się do zabawy zorganizowanej przez Danusię i zrobić coś na kremowo...
Od dawna na parapecie kuchennym stała sobie konewka, taka zwykła, metalowa.
Niestety, nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia przed przemianą, bo jak zobaczyłam, jaki kolor jest proponowany w Danusiowej zabawie, to od razu wzięłam się za malowanie!
Tym bardziej, że miejsce konewki znajduje się na tle ściany pomalowanej na najsmaczniejszy kolor - karmelowy a w oknie wiszą zasłonki w podobnej tonacji. Zresztą, co ja Wam będę mówić, sami zobaczcie:



Wybrałam motyw ziołowy, żeby się tematycznie łączył z funkcją przedmiotu i dołożyłam stylową obwódkę na górze. Nie starałam się postarzać, kombinować (tak się wyżywam na skrzyneczce sąsiadki, ale o tym za parę dni). Miało być estetycznie, przejrzyście, lekko, kobieco. Jak Wam się podoba? 


oczywiście szydełkowa firanka i zasłonka z koronką też są mojej roboty:)



A tak prezentuje się całe okno. Kwiaty stoją już na zewnątrz, więc prym wiedzie teraz konewka:)


No i najważniejsze - co to za zabawa?


Danusia pyta - jakie widzimy plusy/minusy zabawy kolorystycznej, co ewentualnie chcemy zmienić...
Cóż, pierwszy raz biorę udział w takiej zabawie, więc trudno coś powiedzieć. Na pewno podoba mi się pomysł, kolory są częścią naszej przestrzeni, odpowiadają za stan ducha, samopoczucie, można też nimi poprawiać humor... Akurat kolor beżowy, ecru, kremowy, czy jak go inaczej nazwiemy jest barwą, do której przekonuję się od niedawna. Wcześniej uważałam go za nudny i mdły, ale od kiedy stałam się blondynką (!) zaczynam się z nim zaprzyjaźniać. W mojej kuchni dominuje w strefie jadalnianej (że tak to szumnie nazwę) i działa kojąco-wyciszająco.
Teraz myślę, żeby (jak to mówią moje dzieci) coś sobie "uszyć na drutach":) w tym koloru, rzecz jasna...
Zobaczymy...
Danusiu, dziękuję za inspirację!

Na koniec - moje ukochane dzikie róże. Właśnie zaczynają kwitnąć:)



Pozdrawiam cieplutko,
Gosia

środa, 13 maja 2015

targ

Witajcie:)

Ostatnio zauważyłam, że częstym tematem na blogach są targi wszelkiej maści...
I nie to, że nie chcę być gorsza, nie to, żeby wpisać się w trendy,
tak jakoś, po prostu...

Od dłuższego czasu chciałam się wybrać na prawdziwy targ staroci.

Wiem, że dla wielu z Was to oczywiste miejsce odwiedzin i odkryć zakupowych, ale dla mnie to było marzenie. Znalazłam informacje, że najbliższy mojego miejsca zamieszkania odbędzie się w Pszczynie, 
a że bardzo lubię to miasto, pomyślałam - czemu nie?

Namówiłam B. i pojechałyśmy na naszą "pszczyńską przygodę"!

I co? I bardzo sympatycznie było (w ogromnej mierze dzięki towarzystwu B. - dziękuję:))), interesująco, intrygująco, niekiedy jednak - żenująco (kiedy pani sprzedawała ikeowski wazon za podwojoną stawkę).
Zapraszam Was do krótkiej fotorelacji:)



A wiecie, co to jest?


Tak, właśnie kołatki, urzekające, prawda?

To zdjęcie zrobiłam specjalnie dla moich chłopaków:)


 rama łóżka mnie rozbroiła...


No i niesamowite telefony:



To nie mój styl, ale nie mogłam się oprzeć temu zegarowi...


i dekoracje, wprawdzie współczesne, ale zrobiły na mnie wrażenie:


Na koniec targowe hity (w moim mniemaniu oczywiście:)
Wózek dla lalek:


"masielnica":


zasuszona głowa jakiegoś krokodyla (brr!):


i na koniec - bez kiczu się nie obejdzie!
Wielbłądek, w sam raz na taras - tak sobie wymyśliłam, hehe:)))
Jak teraz nagminnie stawia się posążki buddy, to co, ja nie mogę wielbłąda? Ot, taka egzotyczna wersja krasnala ogrodowego:))


Oczywiście, to tylko zdjęcia, nie weszłam w posiadanie żadnego z tych przedmiotów. Może to i dobrze?
Może warto gromadzić je przede wszystkim w ... głowie, wzbogacać kolekcję pamięci a otaczać się tylko tym, co najbardziej wartościowe: bliskie naszemu sercu i poczuciu estetyki?
Ciekawa jestem, co na ten temat sądzicie,
pozdrawiam:)
Gosia