Witajcie:)
Oj, długo mnie nie było, długo... Wir pracy (niestety nie-robótkowej) porwał mnie i nie puszcza...
Ostatkiem sił wyrwałam się jego szponom i jestem:)
Tyle bym chciała Wam pokazać, a czasu nie starcza na nic... Ale nie będę narzekać. Postaram się przynajmniej dwa razy w miesiącu się z Wami spotkać:)
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać ciąg dalszy moich eksperymentów z filcem a raczej -tym razem - z filcowaniem. Zrobiłam na drutach kosmetyczkę, sfilcowałam w pralce, a ozdobiłam filcowaną na sucho broszką.
I tu kilka słów o moich początkach z filcowaniem na sucho...
Potrzebowałam korali. Filcowych. Szarych.
No ni chuchu nie mogłam nigdzie kupić, więc sobie wymyśliłam, że jak nie ma, to sobie zrobię. Wyczytałam w minutę, że można filcować na sucho i na mokro, mokra wersja wydała mi się bardziej babrząca i pracochłonna, więc zainwestowałam w dwie igły do filcowania i dawaj! (resztę włóczki miałam z kosmetyczki).
Nie wzięłam pod uwagę tego, że muszę mieć jakiś podkład. MIĘKKI. A ja wzięłam drewnianą deskę do krojenia:((
Nie pytajcie jak wyglądały moje dłonie. Starczy powiedzieć, że przestałam już zakładać plastry i nie przeszkadzała mi kapiąca z palców krew...
Uważałam jedynie, żeby korali nie pobrudzić, hehe.
Nie wiedziałam, że te igły są takie ostre!!!!!!!
Ale krew mnie nie zalała i korale gotowe:)
Tak mi się spodobało, że - już zabezpieczona w odpowiedni podkład (kawałek dziecięcego materacyka) postanowiłam zrobić filcowy kwiatek.
No i wyszło takie coś:
z zameczkiem
dzielnie służy jako "torebka w torebce" i mieści drobności, które tak często gubią się w przepastnych czeluściach wielkich toreb:)
Kosmetyczka ma kolory wrzosowe, więc - mam nadzieję - Agatka zgodzi się, że wystawię ją na wrześniowe kwiatowe wyzwanie:)

Ściskam mocno:)
Gosia
Piękna wrzosowa kosmetyczka.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba:) Pozdrawiam!
UsuńSporo pracy włożyłaś w to cudo,ale wyszło rewelacyjnie. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję:))
UsuńPiękna kolorystyka - oddaje całą gamę kolorów, jakie mają wrzosy:) To miałaś prawdziwie krwiste doświadczenie z filcowaniem:)) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa:) Oj, krwista to była lekcja filcowania... niczym befsztyk, że tak powiem jako naczelny jarosz:))
UsuńŚwietna kosmetyczka!
OdpowiedzUsuńGosiu, chyba źle podlinkowałaś i wchodząc od Agatki otrzymujemy informację "Niestety strona szukana przez Ciebie w tym blogu nie istnieje". Komu się chce to pogrzebie w archiwum i znajdzie, ale może popraw, bo mało osób do Ciebie trafi.
Pozdrawiam:)
Dziękuję za uznanie i za ostrzeżenie:) Już poprawiłam, mam nadzieję, że będzie dobrze działało:)) Pozdrawiam, Gosia.
Usuńcudna kosmetyczka, kochana link do Twojej pracy nie działa, jak możesz wrzuć żabonowi jeszcze raz na języczek :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi, już poprawiłam:) Cieszę się, że Ci się podoba:))
UsuńA mi się udawało filcować tylko wtedy kiedy tego nie chciałam - czyli wełniane swetry w pralce:-)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńŚliczna kosmetyczka:)
OdpowiedzUsuńŚwietna, ja jak chce w pralce sfilcować to mi nie wychodzi, ale jak nie chce... :) dobrze że napisałaś, przed próbami z igłami poszukam podkładu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEfekt końcowy rewelacyjny! :)
OdpowiedzUsuń