Witajcie:)
Pozwólcie, że rozpocznę słowami wykrzykiwanymi przez Wojtka Waglewskiego na koncertach przełomu lat 80/90... Kto zna, to wie jak energetyczna i szalona pojawiała się potem solówka Pospieszalskiego na saksofonie - i tak właśnie, mam wrażenie, reaguje mój ogród.
Zieleń jest wszędzie.
Cudo.
Żyje, rośnie, przerasta, wciska się w każdą przestrzeń, niczym liście bodiaków z opowiadać Schulza...
Każdy fragment, kawałeczek musi być porośnięty... Niestety, nie zawsze przez te rośliny, o jakich marzę, ale już się z tym pogodziłam:)
Zobaczcie kilka kadrów z naszego majowego ogrodu:
Ten sielski obrazek, to nic innego, jak widok naszego odrapanego blaszaka.. Ale zobaczcie, jak malownicze mogą być taczki w otoczeniu zieleni i kilku dekoracji.
A tu nasza azalia japońska, pięknie w tym roku zakwitła:
Rośnie pod oknem kuchennym, przed domem. Na razie teren ciutkę mamy rozkopany, ale i tak miło popatrzeć jak się wchodzi do domu:
Od czasu jak wyściółkowałam poziomki i truskawki sianem - rosną jak oszalałe! Sadziłam maluteńkie sadzonki, zobaczcie, co się dzieje:
W warzywniku postawiłam tyczki-wigwamy do podtrzymywania grochu.
Jak widać - własnego konceptu i własnej roboty: krzywe i koślawe, ale cóż:)
Dzikie róże zaraz zakwitną, póki co jeszcze królują tulipany:
Zapytacie - a co z rękodziełem? Nie, nie zakopałam go w ogródku... Wróciłam do robienia dywanu,
ślub tuż, tuż i zamierzam podjąć pewne wyzwanie... ale o tym w następnym poście:)
Cudownego, słonecznego dnia życzę!
Gosia
Chciałabym mieć ogródek. Póki co , chodzę na spacery i zaglądam przez ogrodzenia.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
pieknie :-)
OdpowiedzUsuń