Witajcie:)
Ostatnio zauważyłam, że częstym tematem na blogach są targi wszelkiej maści...
I nie to, że nie chcę być gorsza, nie to, żeby wpisać się w trendy,
tak jakoś, po prostu...
Od dłuższego czasu chciałam się wybrać na prawdziwy targ staroci.
Wiem, że dla wielu z Was to oczywiste miejsce odwiedzin i odkryć zakupowych, ale dla mnie to było marzenie. Znalazłam informacje, że najbliższy mojego miejsca zamieszkania odbędzie się w Pszczynie,
a że bardzo lubię to miasto, pomyślałam - czemu nie?
Namówiłam B. i pojechałyśmy na naszą "pszczyńską przygodę"!
I co? I bardzo sympatycznie było (w ogromnej mierze dzięki towarzystwu B. - dziękuję:))), interesująco, intrygująco, niekiedy jednak - żenująco (kiedy pani sprzedawała ikeowski wazon za podwojoną stawkę).
Zapraszam Was do krótkiej fotorelacji:)
A wiecie, co to jest?
Tak, właśnie kołatki, urzekające, prawda?
To zdjęcie zrobiłam specjalnie dla moich chłopaków:)
rama łóżka mnie rozbroiła...
No i niesamowite telefony:
To nie mój styl, ale nie mogłam się oprzeć temu zegarowi...
i dekoracje, wprawdzie współczesne, ale zrobiły na mnie wrażenie:
Na koniec targowe hity (w moim mniemaniu oczywiście:)
Wózek dla lalek:
"masielnica":
zasuszona głowa jakiegoś krokodyla (brr!):
i na koniec - bez kiczu się nie obejdzie!
Wielbłądek, w sam raz na taras - tak sobie wymyśliłam, hehe:)))
Jak teraz nagminnie stawia się posążki buddy, to co, ja nie mogę wielbłąda? Ot, taka egzotyczna wersja krasnala ogrodowego:))
Oczywiście, to tylko zdjęcia, nie weszłam w posiadanie żadnego z tych przedmiotów. Może to i dobrze?
Może warto gromadzić je przede wszystkim w ... głowie, wzbogacać kolekcję pamięci a otaczać się tylko tym, co najbardziej wartościowe: bliskie naszemu sercu i poczuciu estetyki?
Ciekawa jestem, co na ten temat sądzicie,
pozdrawiam:)
Gosia
fajny reportaż :-)
OdpowiedzUsuń