Uff... dawno mnie tu nie było...
W ogóle właściwie nie mam czasu, żeby przeglądać inne blogi, a co dopiero pisać własnego!
A nawet jakby czas się znalazł, to brak już sił...
Uff...
Bardzo chciałabym podziękować za miłe komentarze pod ostatnim wiosennym postem:))) Widzę, że temat ogrodu Was interesuje - cieszę się, bo mnie ostatnio pochłania bez reszty.
Tak więc chcę tu i teraz uroczyście ogłosić, że warzywniak jest GOTOWY!:))))
No, prawie, bo jeszcze trzeba trochę posiać (ale to jeszcze nie ten czas) i zrobić podpory...
Ale najgorsze już za nami:))
Wygląda to mniej więcej tak:
i tak ( z drugiej strony):
Mój Kochany Mąż śmieje się, że teraz tylko nam postawić krzyżyki i zapalić znicze:))))
Fakt, było blisko... ale, co nas nie zabije, to nas wzmocni:)
Teraz tylko czekać aż się zazieleni... Trochę to potrwa, bo sama wszystko wysiewam i robię (próbuję!) rozsady.
A dlaczego jest tam siano? Wyjaśnię w następnym poście, zamierzam Wam przedstawić własną wizję ogrodu:) Póki co, na koniec tego wpisu, rozmnożone i wyszabrowane w tym roku prymulki:)
Kolory dziwnie wyszły, bo rosną w cieniu (tak, w cieniu i całkiem dobrze sobie radzą).
Pozdrawiam cieplutko!
Gosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będę wdzięczna za każdy komentarz, Wasze opinie są dla mnie zachętą i potwierdzeniem, że to, co robię ma sens:) Z góry wszystkim chcącym zabrać głos na tym blogu serdecznie dziękuję!