To nie będzie wpis primaaprilisowy. Sorki:) Nie będę się silić na dowcipy, bo... jestem zmęczona, zakatarzona i... pogubiona.
Ale ponieważ uczę się od jakiegoś czasu, żeby nie narzekać, to kończę ględzenie i przechodzę do sedna sprawy:
Witam serdecznie nową obserwatorkę - Karolinko, cieszę się, że jesteś:)))
Czuję się zaszczycona, że Ty, Lucynka i Ania K. postanowiłyście zagościć u mnie na dłużej:))
Oczywiście - zapraszam wszystkich chętnych do obserwowania moich wypocinek:)
A teraz wyjaśnienie tytułu posta: tak, oczywiście zaczął się kwiecień, ale kwietniowe plecenie, poplątanie i chaos stał się moim udziałem... Nie wiem, za co się zabrać, zaczynam tysiące rzeczy i wielkiego wysiłku wymaga ode mnie ich dokończenie. I to nie dlatego, że są trudne, nie! Jakoś wena mi plącze się po pomysłach, wątkach, materiałach i nie może się zdecydować - rozkapryszona panienka, hehe.
Tak już mam od marca! (w końcu w marcu jak w garncu).
Do tego gigantyczny katar, przesilenie, pogoda - no jednym słowem chce się żyć;)
Ale się nie poddaję! Chciałabym dzisiaj pokazać Wam kilka zdjęć z mojego poplątania...
Na początek miętowe puszki:)
Zaraziłam się wreszcie miłością do mięty (w smaku i kolorze) oraz kropek:) Wiem, że trochę poniewczasie - ale miłość nie wybiera:)) Teraz puszki służą na nożyczki i wszelkiej maści pisadła.
Potem przyszła kolej na pisanki, niestety, niezbyt udane:
bo - jak się przyjrzycie - trochę mi się serwetki pofałdowały... Ale to nic! Nie mam już siły (ani czasu) robić poprawek, trzeba się przyjrzeć, żeby to zobaczyć. W "kompozycji" wyglądają tak:
Docelowo zawisną na gałązkach, dorobię jeszcze kilka styropianowych jajeczek...
A dlaczego niebieskie? Bardzo proste - muszą pasować do niebieskich ptasich zasłon. Wkrótce zdjęcia:)
Na koniec plecaczek filcowy - pamiętacie? Udało mi się go zszyć i teraz próbuję haft:
Wymyśliłam sobie motyw kaszubski - patrzę na talerzyk (mam zastawę z tym motywem) i haftuję...
Nie mam pojęcia, co z tego wyjdzie. Póki co, plecak wygląda mniej więcej tak:
Jeszcze nie ma pasków, kieszeni na przodzie. Jest - jednym słowem - w fazie eksperymentów:)
Dywanik - się robi, do tego zaczęłam wyszywać obrazek na wczesną komunię mojego młodszego synka - Antosia.
Jednym słowem: kwiecień-plecień!
Pozdrawiam ciepło:)
Gosia
Miętowe puszki są super ! Pisanki również fajne :)
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam !
Ubówstwiam Twoją twórczą duszę! Mięta do mnie też przemawia, a że lubię kropki to wpis podoba mi się jeszcze bardziej. Podziwiem za haft ręczny- trzymam kciuki za rozkwit w pęłni!
OdpowiedzUsuń😁
Twoje puszki mnie urzekły:))
OdpowiedzUsuńMiętowe puszki w kropeczki - rewelka!!! :D
OdpowiedzUsuń