Witajcie:)
Jest pięknie, słoneczko otwiera pąki kwiatom, ptaszki świergolą jak oszalałe (nawet przez telefon porozmawiać się nie da, bo od razu słyszę: Co u Ciebie tak głośno?:))
To chyba najlepszy czas, żeby napisać pewien manifest.
Tak, manifest Gosi ogrodniczki.
Pięć lat temu zamieniłam paprotkę (która mi ciągle usychała, kolejne modele też nie dawały rady) na 16 arów ziemi... Nie mając pojęcia o ogrodnictwie...
Obłożyłam się gazetami, książkami, naoglądałam się prawdziwych ogrodów, kombinowałam, próbowałam i... chyba jestem już gotowa do zadeklarowania własnej wizji ogrodu.
Więc oto mój manifest:
1. Ogród ma być naturalny. Naturze nie należy przeszkadzać.
Przeraża mnie, gdy ludzie nagminnie wycinają starodrzew tylko po to, by zrobić równiuteńki trawniczek a wokół tuje. Zachwyca, gdy ogród żyje, jest bujny, ale nie tylko pięknem posadzonych roślin. Tak jak we wnętrzach, tak i tutaj uwielbiam budowanie na tym, co zastane, tym bardziej w ogrodzie - natura lubi zaskakiwać i uczy pokory: raz zachwyci, raz rozczaruje, ale taki ogród jest ciągłą przygodą.
My zakochaliśmy się w brzozach i to zadecydowało o zakupie... domu. Bo dom można przerobić, wyremontować, a taki widok jest bezcenny:
2. Wspierać przodowników pracy: pszczoły i trzmiele.
Wersja trawa + tuje odpada u mnie nie tylko ze względu na efekt sztuczności - zabija pszczoły i trzmiele. Tak, nie boję się tego napisać - zabija. Od kilku lat ekolodzy biją na alarm, że jest coraz mniej pszczół, giną trzmiele... Do tego nasi wspaniali (nie przesadzam!) sąsiedzi mają ule, więc oczywistością jest sadzenie i sianie roślin miododajnych. A że często jeszcze pięknie kwitną i pachną zniewalająco? Tym lepiej dla nas:)
Trawnik też nie jest idealny, to właściwie mieszanina trawy z siewu, perzu (no, tu go najwyżej koszę), mleczy i koniczyny. Jak zakwitnie - obłęd! Cały jakby unosił się w powietrzu i huczy od owadów! I nikogo nie żądlą! Takie to u nas klimaty...
3. Współpraca z otoczeniem.
Zaraz po przeprowadzce miałam taki pomysł (dotyczył kuchni), żeby wykorzystać klimaty industrialne. Porażka! Choć nadal mi się podobają, to jednak wieś, otoczenie wymusiło sielskie klimaty:) Oczywiście, małe miksy nie zaszkodzą i jak najbardziej je stosuję, ale dominantą jest wieś.
Tak samo ogród - nie wyobrażam sobie w otoczeniu pól nowoczesnego, graficznego ogrodu! Wybrałam sielsko-romantyczne klimaty i powoli je wdrażam, spójrzcie na wejście do "Świątyni dumania":
Za tym ledwo widocznym łukiem zaczyna się ogród z dzikich, płożących i pnących róż, uzupełnianych bzami, perukowcem i hortensjami oraz kwiatami sezonowymi.
Odkryłam, że za sosnami jest CISZA, nie słychać dzieci :) i rozciąga się piękny widok na pola...
I tak powstała "Świątynia dumania":)))
Jak trochę podrośnie i zakwitnie, pokażę Wam jaka jest cudna:))
4. Ogród może żywić i leczyć.
O warzywniku już czytaliście. Jesteśmy trochę zakręconą ekologicznie rodzinką (mięska poza rybkami nie jadamy, telewizji nie mam (tylko okno na ogród) i w ogóle tacy inni trochę jesteśmy:)))
Więc własny warzywnik wydaje się rozsądnym rozwiązaniem, prawda?
Ale od jakiegoś czasu okrywam zdrowe... chwasty!
Zachwyciłam się sałatką na ciepło z pokrzywy a teraz wcinamy mojego ulubieńca,
bluszczyka kurdybanka:
Znajdziecie go wszędzie! Ale najzdrowszy jest z miejsc dalekich od zanieczyszczeń. Jak go jeść?
Jak pietruszkę, do chlebka (nota bene, chleby piecze u nas od 8 lat mój mąż:) Mówiłam, że jesteśmy dziwni?) albo wrzucić do zupy. Ma lekko korzenny smak, więc nie dajcie go za dużo. Zalety? W przeciwieństwie do sklepowych nowalijek nie jest nafaszerowany chemią i ma mnóstwo witamin oraz składników, które stawiają na nogi i uodparniają na choroby.
A już się przymierzam do zbierania mleczy na miodek...
5. Przede wszystkim nie szkodzić, czyli chemii mówimy NIE!
Chodzi oczywiście, o wszelkiej maści opryski, etc. Staram się sadzić roślinki tak, by się wspierały w walce ze szkodnikami i chorobami. Stosuję gnojówki (koszmarnie się toto nazywa i tak samo pachnie, czyt. śmierdzi, ale jak działa! Rewelacja!), kompost (własny), ptaki mają u nas miejsce (krzaki) i jedzenie (dzika róża, dereń, etc.). Generalnie staramy się przyrodzie nie przeszkadzać. Jak trzeba - interweniujemy.
Czasem, niestety, oprysk chemiczny jest konieczny (jabłonka nam pada od nadmiaru szkodników i chorób, strasznie ją poprzedni właściciele zaniedbali). Ale mam nadzieję, że kiedyś już nabędę takiej wiedzy i doświadczenia, żeby z chemii w 100% zrezygnować.
6. Ściółki tak, ale tylko naturalne.
Jakoś nie przekonują mnie ogrody w 90% wysypane kamykiem lub korą, zwłaszcza kolorową. U nas zdecydowałam się na siano w jagodniku:
Poziomeczki na razie malutkie, ale rosną jak na drożdżach!
W warzywniku i na niektórych rabatach rozkładam skoszoną trawę (widzieliście na zdjęciu w poprzednim poście, prawda?)
Zalety tego rozwiązania są niezaprzeczalne. Poza ograniczeniem wysychania gleby, zduszeniem chwastów (większości) dodatkowo taka ściółka użyźnia! A że może się komuś wydać mniej estetyczna...
Cóż, gusta są różne:))
7. Ogród nie musi kosztować fortunę.
Przekonania, a później i sytuacja życiowa sprawiły, że zakładam "ogród za grosze". Sama robię rozsady, zbieram nasiona, kopię, projektuję, przesadzam, rozmnażam, czasem coś kupię, ale to zawsze malutkie roślinki. Zysk? Odczuwalny w portfelu, ale najważniejsze - niesamowita satysfakcja, jak coś się uda:)))
8. i ostatnie:) Ogród jest do życia!
Naszego (boisko, czyt. koszony trawnik + bramka, mini plac zabaw dla dzieci, "Świątynia dumania", taras - w budowie:) ale i przyrody: roślin, owadów, płazów, ptaków, ssaków.
Ufff..... Kto dotrwał do końca??? Gratuluję:))
PS. Oczywiście zdaję sobie sprawę i przeczuwam (oj, już odczuwam!), że taki ogród wymaga OGROMU pracy... Ale jestem gotowa! Ile dam radę, zrobię:))) To, co napisałam, to moje credo ogrodnicze: rzeczywistość i marzenia.
Bardzo jestem ciekawa, co na ten temat sądzicie?? Czekam z niecierpliwością na Wasze komentarze:)))
Pozdrawiam wiosennie:)
Gosia